Czy chcielibyście przenieść się do świata gry, odczuwać ją wszystkimi zmysłami, porzucić na dobre szarą rzeczywistość i codziennie przeżywać przygody, jakie teraz oglądacie tylko na ekranie monitorów? Prędzej niż później taka technologia będzie dostępna dla każdego, a wtedy rzeczywistość z prozy Wasilija Machanienki może stać się faktem.
Książki i filmy, które rozgrywają się w wirtualnej rzeczywistości są niszą, przynajmniej na rynku amerykańsko-europejskim. Dlatego może tak bardzo zachwyca nas „Ready Player One”, „TRON” czy „Matrix”. Ten temat jest wciąż nowy i mało wyeksploatowany. Ale jeżeli wybierzemy się na wycieczkę do Azji i zagłębimy w świat mangi i anime, to zauważymy, że jak grzyby po deszczu powstają tam produkcje, opowiadające (najczęściej) o młodzieży uwięzionej w grach MMO (koniecznie sprawdźcie nasze zestawienie „Anime z grami i o grach”). Trend ten pomalutku zaczyna przenikać też do Rosji, czego wyrazem są kolejne książki napisane w konwencji LitRPG (Literaly Role Playing Game). Jedną z czołowych serii jest ta opowiadająca o szamanie, którą stworzył Wasilij Machanienko, wielki miłośnik WoW-a. Nakładem wydawnictwa Insignis w Polsce ukazała się pierwsza część tej sagi nosząca tytuł „Droga Szamana: Etap Pierwszy – Początek”.
Zamaskowana dystopia
W nieokreślonej przyszłości ludzkość do perfekcji rozwinęła technologię wirtualnej rzeczywistości. Wiele zawodów przestało istnieć, a poziom bezrobocia skłonił rząd światowy (państwa jako samodzielne organizacje nie zdały egzaminu) do zajęcia czymś zdołowanych ludzi. Opracowano pomysł gry MMORPG, w konwencji fantasy, w której każdy mógł zostać kim chciał i robić co mu się żywnie podoba. Barliona, bo tak nazwano ten cyfrowy świat, to esencja wszystkich nam znanych produkcji spod tego gatunku. Są smoki, podziemia, questy do zaliczenia, klany, crafting przedmiotów, umiejętności, które można rozwijać. Istnieje tam handel, przemoc, a nawet domy publiczne. Ale to wszystko skąpane jest w jasnych, interesujących barwach. Autor ani razu nie stara się zasugerować czytelnikowi, że przebywanie przez miesiące, a nawet lata w kapsułach dostarczających jedzenie i dbających o inne potrzeby fizjologiczne graczy to zły sposób na życie. Barliona to po prostu nowy system ekonomiczny. Ekonomiczny bo na grze, tak jak i współczesnych MMORPG-ach da się zarobić prawdziwe pieniądze. Wszystko jest tu przemyślane i sensowne.
Najbardziej logicznym pomysłem, do którego jestem w całości przekonana i który z pewnością zostanie i w naszej rzeczywistości zrealizowany, gdy osiągniemy odpowiedni poziom technologiczny, to system więziennictwa. Po co utrzymywać wielkie więzienia i związaną z nimi administrację gdy wszystkich skazanych można zamknąć w kapsułach VR i zmusić ich do odbywania wyroku w cyfrowym świecie? Pamiętacie kultową scenę z „Matrixa”, gdy Neo po przyjęciu pigułki budzi się w swoim kontenerze, odłącza się od kabli i widzi tysiące uwięzionych w ten sam sposób ludzi? To teraz pomyślcie, jak bardzo jest to ekonomiczne rozwiązanie…
Dimitrij Machan to 30-letni informatyk, który zajmuje się poszukiwaniem luk w oprogramowaniu. Przeciętniak, który nie zdążył jeszcze ani założyć rodziny, ani niczego ważnego w życiu osiągnąć. Nie jest nawet specjalnie dobry w tym co robi. Pewnego dnia w jego otoczeniu pojawia się dziewczyna. Chcąc jej zaimponować zakłada się z nią o pewną rzecz. I swoją lekkomyślną decyzję przypłaca wyrokiem 8 lat pozbawienia wolności. Jednak nawet wtedy Machan nie panikuje. W normalnym świecie 8 lat to koszmarnie długi szmat czasu, ale młody mężczyzna bardzo lubi grać w Barlionę i jest przekonany, że znając dość dobrze grę, poradzi sobie także wtedy, gdy nie będzie w stanie się z niej wylogować.
W „Drodze Szamana” nie znajdziecie żadnego dramatu, żadnego mentalnego cierpienia, żadnego malkontenctwa. Ma się wrażenie, że po bohaterze spływa ten cały wyrok, co sprawia, że staje się dla odbiorcy postacią niewiarygodną. Jego język, a warto dodać, że cała narracja prowadzona jest właśnie z perspektywy pierwszej osoby, przypomina blog prowadzony przez 15-latka, a nie dojrzałego mężczyznę. Dlatego sam początek był dla mnie trudny – nie gustuję już w lekturach młodzieżowych i nie potrafiłam polubić tak płytkiego charakteru.
Ale gdy zaczęłam już rozważać czy autor nie jest przypadkiem graczem, który miał ochotę „sobie popisać” i przypadkiem udało mu się wydać książkę, dostrzegłam sens takiej kreacji. Popatrzcie na dzisiejsze pokolenie nastolatków, wychowanych w erze internetu, z oczami wpatrzonymi w niebieskie ekrany smartfonów. To jest społeczeństwo w dużej mierze głupie, pozbawione ambicji i celu w życiu. Pomijam wyjątki bo zdarzają się tu oczywiście myślący ludzie o fascynujących talentach i pasjach, ale całokształt, wybaczcie, reprezentuje poziom dna i metra mułu. Takie osoby nie potrafią należycie wykorzystać potencjału, jaki daje nowoczesna technologia. Mają w zasięgu cały świat, mogą studiować online na najlepszych uniwersytetach, mogą zarabiać na życie realizacją swoich pasji, mogą przeprowadzać eksperymenty, tworzyć wynalazki. A całe dnie spędzają w pustym świecie mediów społecznościowych. Nie wychodzą już spotykać się z przyjaciółmi, rozmawiają na Snapchacie, tworzą iluzję życia na Instagramie, nie garną się do pracy „za mniej niż 3 tys. zł”. A wyobrażacie sobie co będzie w dalszej przyszłości? Gdy świat realny straci całkowicie na atrakcyjności? Oni będą tacy, jak Machan i mu pochodni – zamkną się w bezpiecznych kapsułach i pójdą polować na smoki.
Ale wiecie co? Ja pewnie też bym to zrobiła. Mając do wyboru bezrobocie, brak godziwych funduszy i nudną pracę, byłabym pierwsza, która wybierze życie w VR. I gdy to sobie uzmysłowiłam, zżyłam się z Machanem i z ciekawością obserwowałam jego pierwsze kroki w kopalni Pryka.
Gratulacje, osiągnąłeś kolejny poziom!
Zesłanie więźnia do otwartego świata gry nie byłoby żadną karą. Dlatego wszyscy przestępcy trafiają do zamkniętych dla innych graczy obszarów – kopalni, w których zmusza się ich do codziennej pracy. No, niezupełnie zmusza. Nikt nad nimi nie stoi z biczem nad głową. Mają dostarczyć co wieczór określoną ilość rudy, tym większą im większy jest ich poziom górnictwa. Konsekwencja nie wykonania tego polecenia jest jedna – nie otrzymują jedzenia. A głód w grze jest bardziej restrykcyjny niż w życiu – jeżeli w ciągu doby nie dostarczy się postaci strawy, ta zaczyna trawić swój żołądek i tracić pasek energii. Gdy pasek ten zejdzie do zera, postać umiera tracąc wszystkie zebrane do tej pory przedmioty, umiejętności i statystyki. No i co z tego, powiecie? Przecież to tylko gra.
Otóż nie do końca. O ile bowiem normalni gracze mają domyślnie wyłączone bodźce zmysłowe, przez co nie czują żadnego bólu podczas pojedynków, tak ciała więźniów odczuwają dokładnie to, co ich wirtualne avatary. I choć cyfrowa śmierć nie oznacza dla nich końca, to jest na tyle bolesna, że nikt z własnej woli nie będzie targał się na własne życie. Istnieje jeszcze jeden powód, dla którego więźniowie chodzą tam jak w zegarku. Z każdym zdobytym poziomem, a te wzrastają im dłużej wykonuje się daną czynność, przeżywają oni trudną do opisania ekstazę. Levelowanie jest dla nim rodzaje narkotyku, czymś co nadaje sens ich odsiadce i nie pozwala zwariować. Z tym „expieniem” związanych jest jeszcze kilka ciekawostek, które najprzyjemniej odkrywa się samodzielnie, podczas lektury.
LitRPG sprowadza się nie tylko do osadzenia fabuły w świecie gry, ale też do wprowadzenia do narracji typowych dla gier zabiegów. Otrzymujemy zatem opisy statystyk, zadawanych ciosów, zadań, zdobytych przedmiotów w sposób naturalny dla MMORPG. W połączeniu z lekką fabułą i komentarzami Machana ma się wrażenie, że ogląda się w wyobraźni zapis gry jakiejś osoby. I w tym tkwi chyba największy fenomen tej powieści.
Przygody szamana
Chodź początkowo fabuła rozkręcała się bardzo powoli, to nawet nie zauważyłam, jak bardzo mnie ona pochłonęła. Obserwowałam zadania, z jakimi zetknął się Machan z perspektywy gracza, który spędził w grach wiele setek godzin i wszystkie questy ze zbieraniem szczurzych ogonów, tworzeniem unikalnych przedmiotów i wydobywaniem rudy zaliczył nie jeden raz. Cały czas czekałam jednak, aż stanie się coś bardziej nieoczywistego, coś co sprawi, że Machan zacznie przeżywać bardziej spektakularne przygody. Napięcie ewidentnie narastało i istotnie, zaliczyło niezły finał. Ale tak naprawdę jest to dopiero zawiązanie całej historii. Tak jak mówi podtytuł, to początek drogi niefrasobliwego szamana-jubilera.
Jeżeli kolejne części trzymają poziom ostatniego rozdziału to zupełnie nie dziwię się dlaczego ta lekka powieść łącząca SF z fantasy stała się takim bestsellerem. Ja sama nie mogę się już doczekać kolejnych przygód Machana, pomimo tego, że kilka rzeczy mi tej wizji świata nie podpasowało. Czasem był zbyt łatwo, czasem zbyt nierealistycznie nawet jak na science-fiction, a czasem zbyt nieporadnie językowo. Ale bawiłam się tutaj tak, jakbym sama grała w Barlionę i podnosiła swój poziom. Jeżeli macie ochotę przeżyć typową przygodę fantasy w nietypowej, growej konwencji, serdecznie polecam.
W najlepszych internetowych księgarniach kupicie „Drogę Szamana” już za około 23 zł.