Secesyjny kościół katalońskiego architekta, pozostający w budowie od ponad 150 lat, stał się inspiracją do stworzenia jednej z najbardziej popularnych gier 2018 roku. Dlaczego ``Sagrada`` robi taką furorę, czy na pewno można polecić ją każdemu i jak wypada na tle groźnego konkurenta - ``Azula``? Tego dowiecie się z naszej recenzji.
Jeżeli „kupujecie” gry planszowe oczami, to „Sagrada” prędzej czy później trafi na Wasz celownik. Adrian Adamescu i Daryl Andrews, którzy do tej pory wydali kilka mało znanych w Polsce i niezbyt wyróżniających się za granicą gier, tym razem zaprojektowali bestseller. „Sagrada” szybko wybiła się w rankingu BGG, gdzie aktualnie znajduje się na 7. pozycji wśród gier abstrakcyjnych i 13. miejscu wśród gier familijnych.
Czym jest ten kościany hit? Mówiąc najogólniej jest to pozycja, w której gracze wcielają się w twórców witraży w bazylice Sagrada Familia. Każdy z nich musi wykonać mniej lub bardziej skomplikowany układ, wkładając odpowiednie kości na swoją planszetkę. Premiowane jest jednak nie tyle wypełnienie wzoru, co wykorzystanie do niego kości pasujących do tzw. celów grupowych i indywidualnych.
Sagrada – co w pudełku?
Myślę, że większość z nas potrafi doskonale przywołać w pamięci oryginalny, niepokojący kształt hiszpańskiej bazyliki Gaudiego. Ale prawdopodobnie niewiele osób, które nie miało okazji zobaczyć tego budynku na żywo w Barcelonie, zdaje sobie sprawę z tego, co Sagrada Familia skrywa w środku. Jednym z najbardziej zachwycających elementów architektury kościoła są właśnie witraże – monumentalne i wypełniające kolorowym światłem całe wnętrze. Pod tym względem Sagrada Familia nie ma sobie równych.
Półtransparentne kości idealnie nadają się do symulowania witraży. Już za samo dopasowanie motywu do gry, a wliczam w to zarówno cudną okładkę, jak i planszetki oddające prawdziwy kształt sagradzkich rozet i okien, ten tytuł ma u mnie ogromnego plusa.
Wiecie, to naprawdę działa. W trakcie zabawy naprawdę ma się poczucie budowania mozaiki, mimo, że używa się tutaj zwykłych, miniaturowych kości.
Jeżeli chodzi o wykonanie, to zauważyłam tutaj dwie niewielkie wady. Po pierwsze miniaturowe kości, mimo tego, że układane są na trójwymiarowej siatce, a nie na płaskim kartoniku, lubią się przekręcać lub wypadać, przy wkładaniu następnych elementów. Problem ten będzie najbardziej dokuczał osobom o większych dłoniach i niezbyt zgrabnych palcach czy też trzęsących się dłoniach stąd też zalecałabym rozwagę przed wyborem „Sagrady” jako prezentu dla babci czy dziadka.
Drugą sprawą jest kilka zapisów w kartach narzędzi, które można różnie interpretować. Ja zupełnie nie miałam wątpliwości jak się do nich odnieść, ale obserwując komentarze internautów na grupie poświęconej grom planszowych zauważyłam, że część osób sądziła np., że narzędzie pozwalające na przesunięcie dowolnej kostki w witrażu przy zignorowaniu wartości pola, działa jedynie wtedy, gdy pomiędzy obydwoma miejscami jest pusta przestrzeń, jak sugeruje to rysunek.
Dla mnie większym niedostatkiem są tutaj akurat kwestie związane z mechaniką narzędzi, do których odniosę się później niż jakość polskiego tłumaczenia.
Cała reszta elementów tzn. przemiłe w dotyku szklane znaczniki, cztery twarde, grube planszetki w czterech kolorach, dwustronny tor rundy, który służy też do punktowania czy 12 kart wzorów witraży nie pozostawia niczego do życzenia. Bez wątpienia „Sagrada” jest jedną z najładniej wydanych gier 2018 roku i obcowanie z nią jest na pewno miłe dla oka.
Sagrada – zasady gry
Na początku zabawy każdy gracz losuje kartę celu indywidualnego, która odpowiada zawsze jednemu kolorowi kości. Cel ten pozostaje niejawny dla pozostałych aż do końca gry. Następnie gracze wybierają jedną z dwóch losowo przydzielonych kart witraży i wkładają ją do swojej planszetki.
Każdy gracz otrzymuje tyle znaczników uznania, ile kropek widnieje na jego karcie witraża. Znaczniki te wykorzystuje się jako formę zapłaty za narzędzia w kolejnych etapach.
Następnie wykłada się losowo trzy karty celów grupowych. Są to jawne sposoby na osiągnięcie punktacji w grze. Wypadową wyniku będzie zatem stopień wykonania celu indywidualnego oraz celów grupowych.
Rozgrywka w „Sagradę” zawsze trwa 10 rund. W każdej rundzie gracz rozpoczynający losuje z woreczka wskazaną liczbę kości (liczba graczy + 1) i przechodzi do draftu lub używa karty narzędzia. W tym pierwszym przypadku po prostu wybiera jedną kość z puli wyboru i wkłada ją natychmiast do swojej planszetki. Po jego ruchu kość wybiera kolejny gracz itp. a gdy kółko się zatoczy, kolejka się „odbija” i wraca z powrotem tzn. ostatni gracz w kolejce dobiera od razu dwie kości, następnie kość bierze jego poprzednik, a gracz rozpoczynający dobiera kość jako ostatni.
Przy układaniu kości należy przestrzegać kilku zasad. W pierwszych ruchach należy najpierw położyć kość na dowolnym polu zewnętrznym, czyli tuż przy ramce. Symbolizuje to proces zabudowywania witraża od jego krawędzi. Każda kolejna kość musi przylegać do ramek lub do wcześniej już położonych kości.
Kości wykładamy tylko na pola odpowiadające symbolom na polu – np. na czerwonym polu kładziemy tylko czerwoną kość, na polu szarym z cyfrą 4 same czwórki, a na czerwonym polu z cyfrą 4, jedynie czerwoną czwórkę. Na białych polach możemy położyć dowolną kość. Cały czas musimy jednak pamiętać o nadrzędnej zasadzie – w żadnym przypadku nie wolno położyć obok kości o tym samym kolorze lub cyfrze. Raz położonej kości nie wolno też obracać czy przekładać.
Druga opcja w turze, zamiast dobrania kości, to użycie narzędzia. Na początku gry losuje się tylko trzy z nich. By skorzystać z ich efektów np. obrócić kość na inną ściankę, należy wydać 1 znacznik uznania (jeżeli na karcie nie leży żaden znacznik) i położyć go na kartę lub 2 znaczniki (jeżeli na karcie leży już znacznik).
Na końcu gry podsumowuje się punkty za wykonane cele grupowe i indywidualne, niewykorzystane znaczniki uznania oraz odejmuje po jednym punkcie za każde puste pole na planszetce. Wygrywa gracz z największą liczbą punktów.
Tryb dla pojedynczego gracza
„Sagrada” ma nad „Azulem” spory atut – wariant solo. W tym trybie nie używa się znaczników uznania. Mamy do dyspozycji od 1 do 5 kart narzędzi (ich ilość definiuje stopień trudności), które możemy wykorzystać raz na grę poprzez wydanie kości w kolorze symbolu kości u góry karty. Do punktacji używa się 1 karty celu indywidualnego i 2 kart celów grupowych.
W każdej rundzie rzucamy 4 kośćmi i wybieramy 2 z nich, a pozostałe układamy na torze rund. Reszta przebiega bez zmian. Po 10 rundzie podliczamy swój wynik i jeżeli jest on wyższy niż suma oczek na wszystkich kościach toru rund, to znaczy, że wygraliśmy.
Sagrada – wrażenia z gry
O sukcesie „Sagrady” decyduje kilka czynników. Ten najbardziej oczywisty to jej wykonanie. Gra może zachwycić swoimi elementami i wspomnianymi już nawiązaniami do architektonicznej perełki.
Druga kwestia to niski próg wejścia. Tłumacząc „Sagradę” nowej osobie wystarczy usiąść z nią do gry i wytłumaczyć kolejkę ruchów. Zauważcie, że mamy tu do wyboru jedynie dwie akcje – albo zabranie kości albo użycie narzędzi. Nie ma tu żadnej wielkiej filozofii. Samo przygotowanie gry również jest błyskawiczne.
Trzecia rzecz to sprawa rosnącego poziomu trudności związanego z tym, że co rundę zmniejsza się ilość pól na planszy i ciężej jest dopasować kość. „Sagrada” nagradza za planowanie działań od samego początku, kiedy to wydaje się jeszcze, że można wstawiać „co się chce”. W trakcie gry będziecie się wściekać na siebie, że mogliście wybrać inną kość rundę wcześniej lub użyć narzędzia. Będziecie denerwowali się na graczy w kolejce przed Wami, którzy podbiorą Wam akurat perfekcyjnie pasującą kość. I będziecie czuli ogromne szczęście, gdy w ostatniej rundzie uda się Wam perfekcyjnie ułożyć cały układ.
Kolejną zaletą jest tryb dla pojedynczego gracza, który wymaga już nie tylko realizowania celów, ale też takiego dobierania kości, by na torze rund lądowały te o niskich numerach. Pokonać grę w tym wariancie z jedną kartą narzędzi to prawdziwe wyzwanie.
To wszystko sprawia, że osobom początkującym i graczom stroniącym od cięższych strategii „Sagrada” jawi się jako doskonała zabawa. Ale wystarczy zagrać w nią kilka razy, by zauważyć dwie nieprawidłowości, które mogą irytować pewną grupę graczy.
Chodzi tutaj o kwestię celu indywidualnego, który zawsze związany jest z kolorem kości. Ten cel teoretycznie najłatwiej wykonać, bo wystarczy dobierać kości o najwyższym numerze w swojej barwie. Ale w praktyce przy grze jedno i dwu osobowej prawdopodobieństwo wyciągnięcia w ciągu 10 rund którejś z 18 kości w jednym kolorze z puli 90 kości w worku jest niewielkie. Ten zaburzony balans normuje się w pełnym składzie.
Szkoda też, że cele indywidualne, choć ukryte dla pozostałych graczy, po kilku kolejkach stają się oczywiste – każdy widzi bowiem jaki kolor kości zbierają przeciwnicy. To jednak może się poprawić wraz ze zbliżającym się dodatkiem, który wprowadzi do gry inne karty celów.
Azul czy Sagrada?
„Sagrada” powstała w 2017 roku, mniej więcej w tym samym czasie co „Azul”. Obydwie produkcje możemy zaklasyfikować do tych samych gatunków gier abstrakcyjno-logicznych skupionych na zbieraniu zestawów. Do tego każda z nich odnosi się do architektury: „Sagrada” nawiązuje oczywiście do bazyliki Sagrada Familia w Barcelonie, podczas gdy „Azul” do portugalsko-hiszpańskich płytek ceramicznych azulejos, spopularyzowanych w XII-XVI wieku. Ale mimo tych podobieństw tytuły różnią się od siebie mechaniką i obcowanie z nimi zapewnia zgoła inne wrażenia.
„Sagrada” jest w ogólnym rozrachunku bardziej ograniczona pod kątem swobody działań niż „Azul”. Możemy jedynie wziąć kość z niewielkiej puli, włożyć ją do ramki i ewentualnie zastosować efekt narzędzia. W „Azulu” narzędzi co prawda nie ma, ale nie staramy się zrealizować różnorodnych celów, które sprawiają, że gra niejako zmusza nas do stosowania pewnych taktyk (np. zbierania samych zielonych kości). Czuć tu więcej powietrza.
Po drugie, „Sagrada” ma zaburzony balans losowości, który czuć najbardziej w mniejszym składzie, gdy z puli 50 kości wyciągamy tylko połowę. W „Azulu” jest bardziej sprawiedliwie – wszyscy wykonują to same zadanie, na tych samych tabliczkach. Nikt nie cierpi.
Ale z drugiej strony…
„Sagrada” ma tryb pojedynczego gracza, w który naprawdę przyjemnie się gra. I jeszcze różnorodne karty układów, dzięki którym ma się poczucie, że za każdym razem należy zbierać inne kości i inaczej je układać. W „Azulu” ciągle mamy jeden i ten sam cel. To wpływa na regrywalność – znacznie częściej sięgam po „Sagradę” niż po „Azula”, choć obie gry uwielbiam. Wkrótce wyjdą też dodatki, które myślę, że naprawią kwestie związane z balansem gry w mniejszej grupie i pozwolą na więcej strategii.
Dlatego „Sagradę” poleciłabym przede wszystkim osobom, które lubią wyzwania, planują grać najczęściej w pojedynkę lub czteroosobowym składzie i dodatkowo (choć niekoniecznie) są początkującymi graczami. To naprawdę godna pozycja na prezent dla rodziców czy przyjaciół, których chce się zarazić grami planszowymi.
„Azul” z kolei powinien przypaść do gustu tym, którzy wolą bardziej zbalansowaną rozgrywkę lub są też (znów – niekoniecznie) bardziej doświadczeni w grach. Obie gry są świetne, sprawiają dużo satysfakcji i przepięknie wyglądają. Jeżeli opisane wyżej mankamenty nie są dla Ciebie ważne, to zdecydowanie warto mieć w swojej kolekcji zarówno „Azula” jak i „Sagradę”.
Sagrada - Ocena końcowa
-
9/10
-
10/10
-
10/10
-
4/10
-
9/10
Sagrada - Podsumowanie
Świetna propozycja dla miłośników gier kościanych, układanek, wszelkiej maści pasjansów i gier, w których brak interakcji między graczami nie stanowi problemu. „Sagrada” to pięknie wydany tytuł abstrakcyjno-logiczny, który cechuje prostota zasad i dobre dopasowanie mechaniki do tematu.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
User Review
( votes)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu FoxGames